Nie zmyli mnie jego
wielkość, groźny wygląd i wieczny grymas pod wąsem.
Ma swoje przyzwyczajenia, lepsze i gorsze dni, jest
pełnoprawnym członkiem mojej rodziny.
Nie odgadnę jego myśli, ale znamy się już tak długo, że
jestem w stanie zareagować na jego potrzeby.
Przynajmniej część. Przynajmniej tak mi się wydaje.
Jeśli chcecie wiedzieć jak przygotować się do przeprowadzki
z kotem, polecam artykuł na stronie Behawiorysty i Kociego Doradcy http://kocidoradca.pl.
Autorka przypomina o podstawach czyli kocim bezpieczeństwie m.in. zabezpieczeniu
okien i balkonów, opisuje jak ważny jest zapach w nowym miejscu, a także
poczucie bezpieczeństwa i spokój przy poznawaniu innego terytorium.
Pakowanie i przeprowadzki
Igor zniósł zaskakująco dobrze, albo dobrze ukrył swoje obawy.
Zazwyczaj przesypiał całe dnie i wieczory w mniej lub
bardziej odosobnionym miejscu obserwując nasze poczynania, ale założę się że kiedy nie patrzyliśmy, ciekawski wsadzał nos w każde
pudło.
Wyprowadziliśmy się do babci razem z Kotem i Dzidziusiem. Mieszkanie było Kotu dobrze
znane z wcześniejszych wizyt. U Babci obowiązują pewne zasady, musieliśmy więc wstawić
miski i kuwetę do małej łazienki, obowiązywał również zakaz spania w łóżku, włażenia na stół i
zakaz wstępu do kuchni.
Letnie wieczory i ranki Igor spędzał na balkonie obgryzając
fiołki i popijając wodą z konewki. Jesienią zaległ na parapecie i podziwiał
zachody słońca.
Bardzo ucichł i właściwie zniknął nam z oczu chowając się na
całe dnie za firanką w salonie. Drapał i gryzł kiedy ktoś chciał go pogłaskać.
Nie przybiegał do nas pod drzwi kiedy wracaliśmy z pracy,
nie spał z nami w łóżku, omijał naszą sypialnię szerokim łukiem.
Zdarzało mu się spać tuż przy mojej twarzy tylko kiedy
spalam sama na sofie, albo zwijać się w kłębek przy Dziadku (czasami nawet dał
się pogłaskać).
Obecność Dzidziusia go wyraźnie drażniła i czułam, że męczy
go też całodzienna obecność kogoś w
domu.
Wyprowadziliśmy się od Babci również razem, kiedy w nowym mieszkaniu wszystko już było przygotowane. Cała nasza
czwórka razem. Kot w transporterku kulił się ze strachu i miauczał przeraźliwie.
Zostawiliśmy go w łazience, gdzie miał miski z wodą i
chrupkami i kuwetę. Po godzinie kot zawędrował do sypialni, gdzie przesiedział kilka godzin za łóżkiem. Przemykał pod ścianami
skulony. Przez noc kiedy spaliśmy zwiedził całe mieszkanie, a rano czuł się już dużo lepiej. Miski wstawiliśmy tradycyjnie
na parapet w kuchni, a na sofę trafiła stara i dobrze znana kotu narzuta.
Po przeprowadzce do naszego nowego mieszkania zauważyliśmy,
że wróciło do nas nasze kochane kocisko, plączące się pod nogami, rozkładające ogon na blacie kuchennym, wrzeszczące pod
drzwiami kiedy wracamy z pracy, obgryzające melisę z doniczki i śpiące z nami w
łóżku.
Dzidziusia nadal omija szerokim łukiem, ale mam nadzieję że
chociaż on się wysypia kiedy jesteśmy w pracy. Musimy teraz jeszcze pomyśleć o nowym drapaku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz