piątek, 23 listopada 2018

Świadome zakupy. Lakierów oczywiście.

Od kiedy mam własną pracę i własne pieniądze, ciężko zarobione, czuje się jakaś taka bardziej dorosła, żeby nie powiedzieć stara, bo ten stan trwa już dość długo..... od kiedy mam własne dziecko, czuję się również bardziej odpowiedzialna za nasze zdrowie. Nie chodzi mi tylko o wieczny katar, kiepską odporność i ciągłe gadanie o zdrowym odżywaniu. Bardziej niż kiedyś zależy mi na tym, aby to co kupuję było nie tylko zdrowe i dobrej jakości, ale jak w najmniejszym stopniu szkodziło środowisku. Daleka jestem od rezygnacji z dóbr doczesnych, ale chcę być świadomym konsumentem i jednocześnie mieć wybór.

W świecie lakierów do paznokci jest tych opcji sporo, niestety w naszym polskim biznesie, szczególnie dla zwykłego śmiertelnika, nie są one tak łatwo dostępne. Uważam, że znacznie odstajemy od większości krajów Unii, gdzie rośnie świadomość i propaguje się kosmetyki ekologiczne. Co gorsza, Polacy w dużej mierze nie są nawet świadomi co kupują. Aby zostać specjalistą od składów kosmetyków, a nawet marek trzeba nie tylko na bieżąco odwiedzać drogerię, ale należałoby poświęcić temu kilka miesięcy studiów. W dzisiejszym poście postaram się krótko opisać podstawowe określenia, które powinny Was zainteresować podczas zakupów kosmetycznych w drogerii lub markecie. Jeśli jesteście zainteresowani tematem, poproszę o komentarz poniżej (pod postem) lub krótką informację na FB i Instagramie. 



 


Jeśli zauważycie na produkcie lub standzie ikonkę króliczka, będzie to prawdopodobnie "Cruelty free" lub "Nie testowane na zwierzętach". To znaki nadawane produktom ekologicznym, nie testowanym na zwierzętach, różnią się między sobą sposobem i krajem certyfikacji. Nadawane są kosmetykom, których żaden ze składników użytych do produkcji nie był testowany na zwierzętach, a ponadto nie zawierają substancji pochodzących z martwych zwierząt (dotyczy to też firm dostarczających składniki i pośredników). Przy czym UWAGA! ostatni króliczek na tle czarnego trójkąta to logo, które jest używane przez firmy we własnym zakresie (bez weryfikacji) , często z dopiskiem "BWC - Beauty Without Cruelty" (piękno bez okrucieństwa) lub "Animal Friendly" (przyjazny dla zwierząt). Więcej o oznaczeniach na tej stronie: Cruelty Free Bunny

 


Niektóre produkty dodatkowo są oznakowane jako wegańskie, lub z wegańskim składem.
Pierwszy z nich "Znak ekologiczny - Vegan", to znak handlowy przyznawany przez Towarzystwo Wegańskie (ang. Vegan Society) i aby na produkcie pojawiła się etykieta Vegan Society, produkt nie może zawierać żadnych składników pochodzenia zwierzęcego lub odzwierzęcego (dotyczy to surowców, procesu produkcji i produktu końcowego), nie może być testowany na zwierzętach i jest wolny od składników roślinnych, które pochodzą z upraw genetycznie modyfikowanych. „V dla Wegetarian i Wegan” to znak ekologiczny przyznawany od 2011 roku przez Fundację Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt – Viva! Może on znakować produkty, które są w 100 proc. roślinne i nie zawierają żadnych składników pochodzenia zwierzęcego (w tym z uboju) i nie są testowane na zwierzętach na żadnym etapie produkcji. Więcej informacji o znakach ekologicznych dostarczy wam strona ekologia.pl z której pochodzą powyższe loga.

Czytamy składy lakierów? 
To, że produkt znalazł się na sklepowej półce nie jest gwarancją jego stu procentowego bezpieczeństwa. Przyjrzyjmy się zatem składom lakierów do paznokci. Czego należy unikać? W wielkim skrócie, siódemka najbardziej niebezpiecznych substancji: Toluene (toluen/metylobenzen), Formaldehyde (formaldehyd), Formaldehyde resin (pochodna formaldehydu), DBP (ftalan dibutylowy), Ksylen, TPHP (fosforan trifenylu) i Camphor (kamfora). Wdychane mogą być szkodliwe, a nawet toksyczne dla układu oddechowego i nerwowego, mogą powodować podrażnienie i reakcje alergiczne, mdłości i bóle głowy. Więcej informacji znajdziecie na stronie czytametykiety.pl  . Produkty o dobrym składzie bez wyżej wymienionych substancji będą oznaczone jako "7-free"
UWAGA! są już dostępne lakiery wolne od szkodliwych aż 12 składników! Mogą być stosowane nawet przez dzieci i zmywa się je wodą z mydłem (np. Snails Safe Nails). Buteleczki z lakierem są tak małe, że ich składy znajdziemy raczej na stronach producentów.

Jakie lakiery w naszych sklepach są przyjazne zwierzętom (Cruelty free) lub vegańskie?
Jakkolwiek lista firm, produkujacych lakiery weganskie i cruelty free, dostępnych w Polsce, na stronach PETA nie byłaby długa, w drogerii HEBE znalazłam tylko trzy marki lakierów: GOSH, ESSENCE i CATRICE. W Rossmannie na standach WIBO jest napis 5 free formula, Sephorze i Douglasie muszę jeszcze sprawdzić ;)

Według mnie sprawa jest prosta. Jeśli na standzie z kosmetykami nie jest wyraźnie zaznaczone: Cruelty Free, tego produktu unikam. Jeśli dana firma nie ma wyraźnie na swojej stronie internetowej napisane, że nie testuje swoich produktów na zwierzętach, to najprawdopodobniej znaczy (że testuje) że nie może spełnić warunków aby posługiwać się tym sformułowaniem. Dziwne, jeśli w swoich kampaniach firma zaznacza, że stosuje składniki najwyższej jakości, a nie informuje że w składzie są specyfiki potencjalnie szkodliwe, lub wręcz toksyczne.

Nie jestem weganką ani nawet wegetarianką, nie zawsze kupuję produkty dla wegan, cruelty free, nie testowane na zwierzętach, nie eksportowane do Chin, a nawet eko czy bio. Faktycznie, mam lakiery i inne produkty paznokciowe firm takich jak Sally Hansen, czy Max Factor, Eveline czy WIBO. Pokazywałam je nawet kilka dni temu. Przyznam się jednak szczerze, że kiedy je skończę, będę robić zakupy bardziej uważnie, ponieważ widzę że jest dużo zamienników.

Robiąc zakupy w Żabce pod domem, a nawet w tańszym dyskoncie chcę mieć wybór. Nie dla mnie celebrowanie zakupów na targach. Ta krótka ale magiczna chwila kiedy oglądam wszystkie kolory i kupuję sobie taką błahostkę, jaką jest lakier do paznokci. Nie chcę mieć potem wyrzutów sumienia, że przez moją próżność cierpią zwierzęta. Może  króliczek, myszka, świnka morska, szczurek czy orangutan. Nie namawiam was do bojkotu koncernów kosmetycznych ani spożywczych, ale proszę rozważcie za i przeciw. Możecie kupować mniej, rzadziej, produkty zdrowsze, lepszej jakości, o lepszym składzie, może droższe, ale za to świadomie!

środa, 21 listopada 2018

Catrice Awesome - ICONails TEST i moja opinia

Zapraszam do wspólnego testowania lakierów ICONails Catrice. Kupicie je między innymi w Hebe, standardowo kosztują około 10-11 zł, w podobnej cenie znajdziecie je w drogeriach internetowych. Catrice wraz ze swoją młodszą siostrą Essence (i LOV, której u nas nie widziałam) to marki należące do niemieckiej Cosnova. ICONails to lakiery żelowe, ale producent informuje, że nie trzeba stosować do nich top coatu ani utrwalać w lampie, a utrzymują się aż do siedmiu dni. Co ważne, reklamowane są jako produkt wegański i nie testowany na zwierzętach. Są one w buteleczkach o pojemności 10 ml, więc powinny wystarczyć na długo, jeśli się z nimi zaprzyjaźnicie.
Link do produktu na stronie Catrice.eu TUTAJ

Lakiery, które są na zdjęciach kupiłam sama, więc nie jest to w żaden sposób wpis sponsorowany. Piszę o swoich doświadczeniach i coś co sprawdza się u mnie, z czego jestem zadowolona, niekoniecznie musi być dobre dla Ciebie.

Na zdjęciach uwieczniłam lakiery, które zakupiłam niedawno. Ich kolory kojarzą mi się z jesiennymi porankami, mgłą, wschodami słońca i jesienną aurą. 






kolor testowany
62- I Love Being Yours (Awesome) - prawie transparentny, mglisty, z malutkimi drobinkami, mieniący się na bladoróżowo, a w świetle sztucznym na złoto; [LINK]
pozostałe kolory
18 - Beetlejuice  - przezroczysty z lekką nutką szarości, z lekko perłowym, fioletowym połyskiem; [LINK]
54 - All That Glitters Is Gold (Gem Finish) - mocno drobinkowy w kolorze różowozłotym, bardzo delikatny kolor, perłowy; [LINK]
49 - Let's Get Ready For Bronze - złoto-rudo-jasno-brązowy, z delikatnym perłowym połyskiem (jeszcze nie używałam) [LINK]

Jeśli jeszcze nigdy nie mieliście lakieru Catrice, polecam spróbować. Moim zdaniem są to bardzo dobrej jakości lakiery, w całkiem przystępnej cenie, a jeśli zdarzy się promocja, to z trudem powstrzymuję się przed zakupem całego standu. Kolory są przepiękne, chociaż często znajdziemy bardzo zbliżone odcienie na półce z Essence. Lakier jest w eleganckiej buteleczce, a pod czarną zakrętką jest druga, właściwa zakrętka. Bardzo mnie to zaskoczyło, ale raczej pozytywnie, ponieważ takie opakowanie jest bardziej poręczne i wygodne w użyciu podczas malowania. Pędzelek jest dość gruby i łatwo się nim rozprowadza lakier.  





Na paznokciach mam dwie warstwy lakieru, a pod nim bazę z Sally Hansen, o której pisałam w poprzednim poście. Niestety nie mam żadnego topu, co bardzo źle wpłynęło na trwałość i manicure trzymał mi się jedynie jeden dzień. Malowałam paznokcie w sobotę około południa, a wieczorem miałam już niewielkie odpryski na prawej dłoni. W niedzielę wieczorem były już znaczne odpryski, trudne do uzupełnienia. Wątpię, żeby zgodnie z obietnicami producenta lakier potrafił wytrzymać aż 7 dni.  Nie oznacza to absolutnie, że jestem niezadowolona z tego lakieru. Tak jak zaznaczyłam, nie użyłam top coatu i miałam zwykła odżywkę, więc lakier miał prawo się nie trzymać na końcach.
Poza tym już wcześniej używałam lakierów z tej serii z odżywką z Sally Hansen i moim ulubionym topem Insta Dri i nigdy nie miałam takich problemów, a paznokcie trzymały się minimum 4 dni.

Pozostałe lakiery pokażę Wam na paznokciach kiedy już zaopatrzę się i w bazę i top coat do lakieru żelowego, który także jest w ofercie Catrice i spróbuję jeszcze raz.





Z poniższych kolorów nie używałam jeszcze brązowego, więc myślę że niedługo sięgnę właśnie po niego. Lubię właśnie takie mieniące się i delikatne kolory. 




Jeśli jesteście zainteresowani wpisami paznokciowymi proszę o komentarz poniżej. Zachęcam także do subskrypcji mojego bloga! Trzeba kliknąć w ikonkę FOLLOW na stronie głównej. 

poniedziałek, 19 listopada 2018

Pielęgnacja paznokci c.d.

Jesienna nuda zachęca do eksperymentów z wyglądem. Miałam już rude, czarne i blond włosy w poprzednich latach, a w tym roku stawiam na kolorowe paznokcie. W razie czego, w ciągu kilku minut, mogę je po porostu zmyć. Aby paznokcie wyglądały pięknie przez cały rok, nie tylko od święta, a lakier dobrze się trzymał, używam kilku preparatów. O tym właśnie będzie dzisiejszy wpis.

Dodam tylko na wstępie, że są to moje kosmetyki, kupione przeze mnie, od nikogo ich nie dostałam i nie jest to post w jakikolwiek sposób sponsorowany. Pokazuję Wam co sprawdza się u mnie, nie jest to w żaden sposób gwarancja, że i u was się sprawdzi. Nie mówię też, że nie ma innych, lepszych kosmetyków, tańszych czy droższych. Nie jestem typem testerki, zwykle kończę to co mam i dopiero kupuję następne opakowanie. 

BB Ridge Filler Stem Cells (Wibo) -  stosuję ją głównie jako bazę  ponieważ doskonale wyrównuje i wygładza płytkę paznokcia, dzięki czemu nie muszę jej szlifować. Niweluje nawet dość głębokie bruzdy. Jest gęsta, ale dobrze się rozprowadza i szybko wysycha. Produkt zawiera komórki macierzyste, antyoksydanty i biostymulatory,  które wzmacniają paznokieć i zapewniają zdrowy wygląd. Jedna warstwa daje lekko żółtawe zabarwienie i ściera się w ciągu kilku godzin więc nie stosuję tej odżywki samodzielnie. Koszt około 8-9 zł, dostępna m.in w Rossmannie, kupiłam w promocji za 4,50 zł i to dobra cena dla niej. 


Nail Rehab (Sally Hansen) - to odżywka do bardzo zniszczonych paznokci, wiele osób nie wyobraża sobie bez niej życia. U mnie sprawdza się zarówno do stosowania samodzielnie jako odżywka i jako baza pod lakier. Jedna warstwa daje ładny naturalny kolor, druga warstwa klei się niemiłosiernie i robi smugi. Takie jest moje spostrzeżenie, ale może to kwestia cienkiego pędzelka. Przy normalnym użytkowaniu rąk schodzi na końcach paznokci już po kilku godzinach, tak jak i wszystkie inne odżywki. Użyta pod lakier minimalnie wydłuża trwałość lakieru. Nail Rehab można kupić za około 20 zł, nie jest warta więcej, więc spokojnie można poczekać na promocję w Rossmannie.
(07/12/18) aktualizacja: Zapomniałam dopisać, że ta odżywka dość szybko zasycha i zanim dojdzie się do połowy jest taki glut, że ciężko nią malować. krótki pędzelek też nie uprzyjemnia roboty, chociaż mi nie przeszkadza. 


Peel Off Base (Douglas Collection) - klejowa baza peel off do paznokci, dzięki której eliminujemy użycie zmywacza. Wystarczy delikatnie podważyć patyczkiem aby usunąć lakier. Jeśli jeszcze się nie spotkaliście z tego typu bazą, to warto wiedzieć jest kilka typów baz peel off.  Ta akurat jest lekko  gumowatą bazą klejową, szybko schnie, dobrze trzyma lakier i nie odpryskuje. Miałam ją na paznokciach dwa razy, pod lakier brokatowy z drobinkami. Myślę, że manicure z tą bazą spokojnie przetrzyma wieczór, a nawet weekendowe szaleństwo. Mój tak dobrze się trzymał, że odchodził razem z paznokciem, więc nie polecam do paznokci słabych, rozdwajających się, czy też zniszczonych. Koszt to 30zł w perfumeriach Douglas.


Insta-Dri (Sally Hansen) - to mój ulubiony top coat, a zarazem preparat wysuszający. Dzięki czarom wysusza lakier w ciągu 30 sekund (uwaga, wysusza ale nie utwardza) i przedłuża trwałość manicure aż do 10 dni (wg producenta), nadając wyjątkowy blask. Ma cienki pędzelek, więc jego stosowanie nie jest najłatwiejsze, ale rzeczywiście gruba warstwa tego specyfiku stosunkowo szybko wysycha. Z dobrym lakierem utrzyma się na paznokciach około 5 dni. Ponoć zawiera kompleks polimerowy i filtr UV, któy zabezpiecza kolor lakieru przed blaknięciem, ale nie doznałam tego na sobie. Duża buteleczka 13,3 ml wystarcza mi na około pół roku. Jego cena w sklepach internetowych waha się w okolicach 13-15 zł, co nie jest wysoką kwotą za dobry produkt.


Glossfinity Top Coat (Max Factor) - producent obiecuje trwałość aż do 7 dni, niestety nie miałam przyjemności tak długo testować. Faktycznie ładnie nabłyszcza, ma cienki pędzelek, jako top coat minimalnie przedłuża trwałość lakieru. Rzadko używam, bo przecież mam Insta Dri. Stosuję jako zwykły lakier bezbarwny w razie potrzeby. W drogerii kosztuje około 30zł, w sklepach internetowych można go kupić za około 20 zł.


Dryer Top Coat (ANDREIA PROFESSIONAL) - z marką spotkałam się w drogerii HEBE, mój wybór padł na Dryer Top Coat, ponieważ szukałam zamiennika dla Insta Dri (nie wiem po co). Ten produkt jest lekko oleisty, spływa po paznokciu, nie jest to typowa baza czego całkowicie się nie spodziewałam. Nie czuję aby znacząco wpływała na czas schnięcia. Używam od czasu do czasu, jeśli uznam że potrzebuję dodatkowego preparatu.  Ceny nie pamiętam.



Czego jeszcze brakuje w mojej kosmetyczce paznokciowej? Myślę, że prędzej czy później skuszę się na Base Coat i Top Coat dedykowane do lakieru żelowego, ponieważ coraz  więcej jest tego typu lakierów, a nie trzymają się one na moich paznokciach zbyt dobrze. Podejrzewam właśnie brak dobranego produktu podkładowego i wykończeniowego.  Z chęcią będę testowała również odżywki Wibo, z uwagi na ich szeroką gamę i przystępną cenę, być może skuszę się na droższą odżywkę jeśli znajdę coś dla siebie. 

Jeśli jesteście zainteresowani wpisami paznokciowymi proszę o komentarz poniżej. Zachęcam także do subskrypcji mojego bloga! Trzeba nacisnąć TUTAJ. Albo w ikonkę FOLLOW na stronie głównej. 

czwartek, 15 listopada 2018

Moja pielęgnacja paznokci


Zanim zaczęło się moje szaleństwo, nie malowałam paznokci od ponad pięciu lat. W ciąży na samą myśl o smrodzie lakieru miałam mdłości, a potem obawiałam się że mi lakier nie zdąży wyschnąć. Kilka razy skusiłam się na manicure w salonie, ale nigdy nie wychodziłam w pełni zadowolona. Lakier potrafił się uszkodzić już w drodze do samochodu. Pamiętam nawet, że raz po powrocie do domu, młody złapał mnie za rękę i zębami zdrapał świeży manicure z kilku paznokci. Dodam tylko, że nie robię hybryd, używam tylko tradycyjnych lakierów do paznokci i zawsze robię to sama.

Dbanie o paznokcie to nie tylko malowanie i dobry lakier. Bardzo ważna jest właściwa codzienna, systematyczna pielęgnacja. Uważam, na przekór powszechnej opinii, że to nie malowanie niszczy paznokcie. Najgorsze co może być dla płytki paznokciowej to cążki, zmywacz, polerka i baza peel off.

Podstawowe błędy w pielęgnacji: 
  • skracanie paznokci  - cążki i nożyczki to zło, powodują pęknięcia i uszkodzenia płytki paznokcia, paznokcie opiłowujemy tylko i wyłącznie szklanym pilnikiem, szlifując je ruchem w jedną stronę, papierowe pilniki robią zadziory;
  • polerowanie - koniec z polerowaniem płytki paznokcia, polerki używać należy głównie do ostatecznego usunięcia nierówności z czubka paznokcia, a nie do ścierania płytki, która robi się cienka i wrażliwa na uszkodzenia;
  • woda - za częste moczenie rąk, woda szkodzi paznokciom, powoduje że robią się miękkie, nosimy więc rękawiczki przy każdej mokrej robocie, a po każdym myciu kremujemy ręce i paznokcie, staramy się jak najkrócej przesiadywać w wannie pełnej wrzątku;
  • usuwanie skórek - nie dość że nieprecyzyjnie nałożony płyn do skórek uszkadza płytkę paznokcia, to regularne wycinanie skórek sprawia, że szybciej narastają i są twardsze, szybciej się przesuszają. Skórki odpycham ręcznikiem codziennie po wieczornym myciu, a raz na tydzień drewnianym patyczkiem.
Zmywacz nie jest obojętny dla płytki paznokcia. Niestety lakiery z drobinkami najczęściej nie dają się zmyć zwykłym zmywaczem, a te z acetonem bardzo wysuszają płytkę paznokcia. Dodatkowo,  zmywając lakier pocieramy płytkę wacikiem nasączonym zmywaczem, zamiast przytrzymać kilka sekund i ściągnąć jednym ruchem. Podobnie  jak na zmywacz z acetonem trzeba uważać na odtłuszczacze, wybielacze płytki, a nawet płyny do skórek. Ich częste stosowanie daje nam w rezultacie kruche i łamliwe paznokcie.

Lakiery i bazy peel off , tym można zrobić sobie najgorsze kuku. Przyznam szczerze, że wypróbowałam na sobie tylko jedną bazę i była to baza klejowa z Douglasa, sądząc po cenie całkiem przyzwoita. Niestety zdrapałam ją bardzo nieprofesjonalnie z paznokci stojąc sobie w korku. w drodze z pracy. Razem z jednym paznokciem. Bazę lub lakier peel off najlepiej ściągać po kąpieli, kiedy paznokcie są miękkie, dodatkowo natłuścić paznokieć oliwką, podważać drewnianym patyczkiem, jeśli są problemy i lakier nie odchodzi, to  zwilżyć dodatkowo patyczkiem do uszu namoczonym w zmywaczu.  Po dwóch użyciach bazy podkładowej peel off zaczęła się rozwarstwiać płytka paznokcia. Skutecznie mnie to zniechęciło do używania tego typu kosmetyku.

Odżywki do paznokci i oliwki, o nich nie powinniśmy zapominać. Oliwką, odżywką lub olejkiem smarujemy wały paznokcia i płytkę nawet jeśli paznokcie są pomalowane. Jeśli są "gołe" delikatnie przecieramy również płytkę. Nie lubię mieć ciągle tłustych palców,  dlatego najczęściej po prostu przed pójściem spać kremuję grubo ręce i paznokcie. Nie stosuję żadnych specjalnych masek ani zabiegów. 



Nawet jeśli nie macie pięknych paznokci, można popracować nad ich kształtem i uzyskać  efekt zadbanych i wypielęgnowanych dłoni już po kilku tygodniach. W następnym poście pokażę Wam czego konkretnie używam na co dzień. Jeśli jesteście zainteresowani proszę o komentarz poniżej. Zachęcam także do subskrypcji mojego bloga! Trzeba nacisnąć TUTAJ. Albo w ikonkę FOLLOW na stronie głównej. 


Pazury moje hobby


Moja codzienność, to nie tylko gary, sprzątanie, nudna praca, jeszcze nudniejsza zabawa z młodym... o nie! Rozwijam swoje zainteresowania i spełniam marzenia, a że nie mam kasy na podróżowanie po świecie (chyba że palcem po mapie), to zabrałam się za coś równie pasjonującego. 
Maluję sobie paznokcie. Maluję bo lubię. Bo to prawie nic nie kosztuje. Bo lakier ze średniej półki kosztuje max 15 zeta. Bo uwielbiam kolory. Lubię jak się błyszczy, świeci i mieni kolorami tęczy.

Zaczęłam późnym latem, kiedy jeszcze słońce mocno grzało, jednak szarych dni było coraz więcej.  Na pierwszy ogień poszły lakiery bezbarwne.  Akurat w Hebe była promka, więc poszłam w szkodę i kupiłam cztery fiolki, z czego trzy okazały się prawie takie same. A czwarty kupiłam różowy, ale na tych zdjęciach nie widać........  Fotografowałam je z lampą, bez lampy i gapiłam godzinami jak pięknie się mienią w świetle dziennym. To bardzo relaksujące!






Następnie dokupiłam czerwony odrobinkę wpadający w pomarańcz, ale na zdjęciach tego nie widać. Lakiery gel-like, to dla mnie nowość, a nawet nie wiedziałam, że coś takiego istnieje. Jak widać, żółty segregator nie jest dobrym tłem do zdjęć. (Catrice GelLike Iconails 06 Nails on fire)




Kiedy ujrzałam kolekcję HOLO z Evelline, oczom nie mogłam uwierzyć, jakie to piękne, porwałam więc najbardziej wściekły róż i uciekłam z drogerii niosąc moją zdobycz, by nie kupić niczego więcej. Tu mam ze 3 warstwy lakieru i przezroczysty top coat z efektem holo.


Nie wytrzymałam jednak i poleciałam po więcej. Tu zielony Holo Rainbow z Essence i archiwalna miniaturka Orly, która trafiła już do śmietnika ze starości. Tego naprawdę było mi trzeba. Drobinki tego lakieru cudnie mieniły się na moich paznokciach, więc patrzyłam się na nie stojąc w godzinę korku każdego popołudnia.




Dla uspokojenia klimatu mieniących się lakierów kupiłam kilka bladych jasno różowych, z drobinkami a co sobie będę żałować. Wtedy zaczęło mnie delikatnie mówiąc zastanawiać jak to jest że lakiery pewnych firm są gorszej jakości niż innych. I że praktycznie nie wiadomo co będzie w buteleczce.  
O tutaj, jedno zdjęcie nawet w firmie udało mi się zrobić, na zdjęciu lakier Lovely z Rossmanna (Lovely to to samo co Wibo jakby ktoś jeszcze nie widział)




Dla odmiany strzeliłam sobie z 6 warstw żółtego z drobinkami i mimo, że klęłam na czym świat stoi marząc nim po pazurach, na zdjęciach wyszedł chyba najlepiej. Doskonale pasował do dresów i adidasków, wszystkie sąsiadki przy piaskownicy patrzyły się na mnie z podziwem. (To Catrice Iconails, nie pamiętam który numer)



Pokazałabym więcej zdjęć, ale chwilowo albo nie mam żadnych dobrych, albo moje paznokcie budzą więcej śmiechu niż zachwytu. Niektórzy mówią że za długie, inni że BLE bo nie czerwone ..... Natomiast jeśli podobał Wam się ten post, napiszcie komentarz, żebym się nie poddawała, to wygrzebię jeszcze kilka filmików. Oczywiście dla tych, którzy nie widzieli już wszystkiego na bieżąco na FB i INSTA. 

#żonainżyniera #malujębolubię #mojelakiery #zabawanacałego






wtorek, 13 listopada 2018

Nie dajmy się jesiennej aurze

Skoro nie da się jej pokochać, to trzeba chociaż  przetrwać bez totalnego doła i ubytków na psychice.
A najlepszą obroną jest atak.

Spacerujemy wspólnie. Każdego dnia w drodze z pracy zabieram dziecko na spacer. Wyciskamy soki z warzyw i owoców. Podstawą jest marchewka i jabłka, ale dodajemy co mamy akurat pod ręką. Pomarańcze, grapefruity, kiwi, pomidory, paprykę, ogórki. Skłamię, jeśli powiem, że wszystko jest ze smakiem wciągane przez młodego ;) ale bardzo lubi pomagać w przygotowywaniu. Jemy kanapki z czosnkiem, kiszoną kapustę i popijamy sokiem z czarnego bzu. Gotujemy rosół, żeby było nam cieplej na sercu.

I wiecie co, nic to nie daje. Przedszkolne gluty to zaraza śmiertelna dla dorosłego człowieka, więc my "starzy" chorujemy już trzeci miesiąc. Młody za to dokazuje i  nic nie robi sobie nawet z przewlekłego przeziębienia.