czwartek, 2 lutego 2017

Idzie luty ...... a bałagan robi się sam

Piątkowy poranek  natchnął mnie taką weną i wlał we mnie nowe pokłady nadziei. Może ten rok nie będzie jednak taki przejebany jak lata poprzednie, o ile tylko dam mu szansę. Pomyślałam, że mogłabym skończyć z moim pesymistycznym podejściem do życia, z wyolbrzymianiem problemów, wstawać wesolutka jak skowronek, cieszyć się życiem i śmiać jak głupi do sera. Tymczasem zamiast umyć włosy i zrobić makeup, musiałam 5:15 rozwiesić pranie i wyciągnąć skorupy ze zmywarki. I znowu nie zdążyłam.

Lubicie luty? Luty to taki miesiąc, w którym powinno się pożegnać raz na zawsze złe nawyki, sprzątnąć w szafie i przegonić mole.  W marzec już wejść sprężystym krokiem, zdrowym, silnym i gotowym na wiosenne wyzwania, a nie z deprechą i przemęczeniem,  snując się noga za nogą od samochodu do mieszkania. Należy w końcu zaordynować porządki w domowym biurze, porządki w swoim organizmie, porządki w domowym budżecie, na koncie, lub w skarpecie z kasą.

A co do porządków, to u nas bałagan robi się sam. I nie wystarczą tu porządki przedświąteczne, wiosenne i mycie okien raz do roku.
O sukcesie możemy mówić, jeśli do wieczora utrzymamy zrobiony rano porządek.
Wydaje nam się że ciągle sprzątamy i ciągle jest brudno.
Może nie jest to syf jak w melinie, zwały brudnych saganów w zlewie, smarki w umywalce, ubłocone buty, upaćkane fronty szafek, usmarowana sofa i zarzygany dywan, ale zwykły bajzel z porozrzucanymi ubraniami, walniętymi ręcznikami, rozstawionymi kubeczkami po całym mieszkaniu.

Jeśli chodzi o poczucie porządku to jesteśmy z S na dwóch przeciwnych krańcach galaktyki. W moim odczuciu oczywiście.Gdzie ja jestem do wyrzygu wielbiącą porządek maniaczką. Nie, niestety nie mamy Pani do sprzątania.

Główne źródła bałaganu.

Koty. Koty tylko dla ludzi o mocnych nerwach. Podstawową prawdą jest ta, że kot uznawany za najczystsze stworzenie świata, też brudzi.
Wszędzie zostawia kłaki, drapie meble, ściany i dywany. Rozlewa wodę, rozsypuje chrupki, roznosi żwir z kuwety.  I to kilka razy dziennie.
Kot nie robi tego jednak złośliwie i te wszystkie problemy rozwiązuje odkurzacz i wilgotna szmatka. Czasami 3 razy dziennie.

Współokatorzy. Lepiej ich nie mieć. Wtedy mamy pewność, że sami nabałaganiliśmy i nie ma na kogo zwalić porozwalanych wszędzie skarpet, albo nie wyniesionych śmieci.

Potomstwo. Dzieci bałaganią wprost proporcjonalnie do swojego wieku. Im młodsze tym mniej. Najmniej bałaganią niemowlęta, które nie nauczyły się jeszcze raczkować. Aczkolwiek i te powodując w domostwie namnażanie się różnych przedmiotów i przydasiów powodują rozszerzenie się bałaganowego chaosu.

Podział obowiązków. Wybaczcie, że nie zajrzałam do żadnego poradnika przed ślubem. Nie mamy ustalonego żadnego grafiku wspólnego mieszkania, nie mamy podziału obowiązków domowych. Każdy robi to na co ma czas. Z zastrzeżeniem, że ja nie uznaję czyszczenia komputera za „porządki” ;).

Dla wszystkich Rodziców, którzy chcą wpoić dzieciom (od najmłodszych lat) umiłowanie porządku polecam najlepszy poradnik jaki znam „BajkiPana Bałagana” Jerzego Niemczuka. Polecam również odświeżać je sobie co najmniej raz do roku w dorosłym życiu.

A dzisiaj to już mi się po prostu nie chce. Te brednie o pozytywnym nastawieniu zacznę wprowadzać w życie od pierwszego… ale marca.
Nie mam na to absolutnie ochoty. Jutro (jak wrócę z pracy oczywiście) będę siedzieć w chacie, pić kawę i czekać na wiosnę. Niech się samo posprząta.
Będę żreć makaron ze szpinakiem i krewetki z czosnkiem, a S. wrąbie ostatnią zamrożoną porcję bigosu.
Ewentualnie podjadę do dyskontu uzupełnić zapasy spożywki.

W domowym zaciszu obmyślę strategię na całą resztą roku. Będę napawać się zimową zgnilizną.

I oby to była końcówka zimy, a nie że w kwietniu sypnie jeszcze białym do lepienia bałwanów i odkopywania samochodu.

Brak komentarzy: