wtorek, 5 września 2017

Cała w bieli

Zanim zasypie mnie śnieg, zanim wsypię do herbaty kolejną łyżkę białego cukru, może uda mi się zarazić was moją miłością do bieli. Bieli ścian, mebli i dodatków. Będzie o porcelanie, o pościeli, o lampach..... bynajmniej o sukniach ślubnych. Dla tych którzy nie boją się brudnych odcisków paluchów na ścianach i dziecko z kubkiem soku nie wywołuje panicznego strachu o białą sofę i dywan. Dla tych których biel chłodzi latem, a ogrzewa zimą i tych co mieszkają z białymi kotami. Biel jest dobra na każdą porę roku.

Gdybym urządzała mieszkanie tylko dla siebie, ściany miałyby kolor bitej śmietany, a podłoga odcień bielonego dębu. Na białej sofie piętrzyłyby się poduchy i koce niczym chmurki. Piłabym latte i zagryzała bezami. A przed oknem zasnutym białym woalem pasłyby się jednorożce.

Jeśli będziecie mnie szukać, duże prawdopodobieństwo, że znaleźlibyście mnie przed tym kominkiem, zawiniętą w koc. I, nie, to nie muszą być Święta.


Albo śpiącą na hamaku.
 [2]


Albo gdzieś tu, pomiędzy białymi lampami, białą geometryczną ceramiką, a białym regałem z mnóstwem książek. Fanów białych wnętrz zapraszam też do Amee Allsop w Red Dirt Rd. House, o którym pisałam tutaj.

 [3]

 [4]

 [5]

 [6]

 [7]

 [8]

 [9]

 [10]

 [11]

 [12]


 [14]

Wszystkie zdjęcia znajdują się na moim Pintereście TUTAJ

Brak komentarzy: