czwartek, 29 czerwca 2017

To co, od pierwszego?!

Dla tych wszystkich, którzy ciągle coś odkładają. Myślą, że wszystko się jakoś samo wyjaśni, rozplącze, rozwiąże. Dla tych, co wszystko zaczną, ale od poniedziałku, albo od pierwszego. Co to do wakacji zgubią brzuszek, do urodzin schudną, a od świąt zaczną się zdrowo odżywiać i uczyć angielskiego. Kochani, nic od jutra się nie zmieni, podobnie jak od pierwszego, nie będzie się wam bardziej chciało, (jako i mi się nie chce), nie będzie łatwiej, nie spłynie na was żadna energia z kosmosu, która miałaby dać wam dodatkową motywację. To wiem ja i to wiecie i Wy.

Zaczynamy od dziś. i zobaczcie, że zajmie mi to tylko dodatkową godzinę. To ta, którą zwykle przesypiam, albo przesiaduję bez sensu scrollując Insta albo FB.

  • Odświeżenie znajomości języka obcego, u mnie to jest angielski. Wgrywam sobie na pendrive'a lekcje i słucham ich w samochodzie. I tak codziennie jeżdżę i długo stoję w korkach, więc nie stracę przy tym ani jednej minuty dodatkowego czasu.
  • Zaplanowanie zdrowego jadłospisu, zrobienie listy zakupów,  ustalenie planu tygodnia i podział obowiązków uwzględniający nowe zajęcia. To i tak robię codziennie przy porannej kawie.
  • Nawadnianie się. Czyli woda, dużo wody. Woda zamiast kawy i soków. Może uda mi się sprawdzić w końcu czy picie 2 litrów wody dziennie korzystnie wpływa na coś poza ciągłym sikaniem.
  • 20 minut sportu i gimnastyki. Jeśli uda mi się wprowadzić w życie jakikolwiek sport, w miarę regularnie, będę ten czas wydłużać. Musi się udać.
  • 20 minut na przygotowanie jedzenia na kolejny dzień. Możecie cały dzień nic nie jeść? Ja mogę, ale nie mogę sobie pozwolić.
  • 20 minut na układanie i porządkowanie starych papierzysk. One czekają już od przeprowadzki. Chowają się  po kątach i wymagają posortowania, włożenia w teczki, a niektóre wywalenia na śmietnik.

Brak komentarzy: