wtorek, 13 listopada 2018

Nie dajmy się jesiennej aurze

Skoro nie da się jej pokochać, to trzeba chociaż  przetrwać bez totalnego doła i ubytków na psychice.
A najlepszą obroną jest atak.

Spacerujemy wspólnie. Każdego dnia w drodze z pracy zabieram dziecko na spacer. Wyciskamy soki z warzyw i owoców. Podstawą jest marchewka i jabłka, ale dodajemy co mamy akurat pod ręką. Pomarańcze, grapefruity, kiwi, pomidory, paprykę, ogórki. Skłamię, jeśli powiem, że wszystko jest ze smakiem wciągane przez młodego ;) ale bardzo lubi pomagać w przygotowywaniu. Jemy kanapki z czosnkiem, kiszoną kapustę i popijamy sokiem z czarnego bzu. Gotujemy rosół, żeby było nam cieplej na sercu.

I wiecie co, nic to nie daje. Przedszkolne gluty to zaraza śmiertelna dla dorosłego człowieka, więc my "starzy" chorujemy już trzeci miesiąc. Młody za to dokazuje i  nic nie robi sobie nawet z przewlekłego przeziębienia.

4 komentarze:

Attra (Moje Czytanie) pisze...

A ja po raz kolejny jeste zaziębiona, niedługo mi chyba nos odpadnie od ciągłego kataru :(

Izostworek pisze...

Może też masz zarazę od szkolnych dzieci? Ponoć po jakimś czasie człowiek się uodparnia ;) dużo zdrówka:) :)

Attra (Moje Czytanie) pisze...

Zapewne to od nich? Ale jak się przez rok nie uodporniłam, to już na takie szczęście nie liczę. A przykładem prawdziwych mężczyzn, właśnie umieram na katar :D

Izostworek pisze...

@attra, jak znajdziesz przepis na lekarstwo na katar w jakiejś książce, to dawaj :)