środa, 29 marca 2017

#ŻonaInżyniera - Być (albo nie być) to musisz wiedzieć ;)

Jeszcze w ubiegłym stuleciu największym ryzykiem, które mogła podjąć panna na wydaniu, był związek z artystą, poetą lub malarzem.
Kobieta musiała być jednocześnie romantyczna, zwiewna by być dla partnera muzą, natchnieniem,
a ponadto silna i samowystarczalna, gdy jej wybranek artysta miał akurat wenę twórczą, a małżonkę w nosie.
Dzisiaj, a nie każda o tym wie, równie niebezpiecznym, co lekkomyślnym jest małżeństwo z inżynierem.
Inżynierowie, projektanci i  konstruktorzy wszelakich branży przemysłu to najgorzej uposażona i najsłabiej wspierana grupa jaką znam.
(Nie licząc tych wyjątków od reguły, którym się akurat powiodło i tych którzy wyjechali za granicę.)



Nie każdy wie, że praca Inżyniera to w prawie 100% twórcza praca koncepcyjna.
(Sama wiem, bo z wykształcenia również jestem inżynierem, chociaż życie się tak ułożyło że pełnię jedynie funkcję wsparcia jako Pani Inżynierowa.)
Praca koncepcyjna, polegająca głównie na obmyślaniu różnych skomplikowanych konstrukcji, obliczeń w pamięci i gryzmoleniu na kartce,
bardzo często odbierana jest przez osoby postronne jako marnowanie czasu.  (Bo wygląda jakby Pracujący oglądał filmiki i gapił się w ścianę.).
To ciągłe samodoskonalenie, ściąganie baz danych, poprawianie rysunków, surfowanie po necie w poszukiwaniu informacji o nowych rozwiązaniach.
To także notoryczne SAMODZIELNE naprawianie sobie komputera, instalowanie różnych dupereli i namiętne wgrywanie wszystkiego od nowa bo się program posypał.
Cóż, nie można konkurować z twórczością i pasją.

Nie każdy też wie, że robocza doba Inżyniera (tak jak i Matki Polki) zwykle trwa około 36 godzin,
a Inżynier pracujący nad projektem nie uznaje czegoś takiego jak czas wolny, weekendy, wspólne oglądanie seriali i spacery po okolicy. A zwykle po wykonaniu samego projektu trzeba również sporządzić dokumentację skontrolować procesy wykonawcze i montaż, ewentualnie zająć się serwisem.

Wsparcie Polskich Inżynierów to nie rządowe programy typu 500+ (przysparzające tylko dodatkowych obowiązków).
To nie nisko oprocentowane kredyty.
To nie nowe oprogramowanie CADowskie.
To nie nowy telefon, to nie ekspress parzący dziesiątą już kawę.
To nowe biurko z IKEA, które pozwala na pracę w pozycji stojącej i siedzącej. (Szkoda że nie leżącej).
To biurko, dzięki któremu nie będą już go bolały plecy (a zaczną nogi).
To biurko, które pozwoli na nieograniczoną pracę w nadgodzinach również w domu.
To biurko, na które polski Inżynier musi zbierać (tzn klepać nadgodziny) prawie pół roku.
To biurko które jest standardem za granicą, a w Polsce kosztuje tyle kasy, co wynosi średnia pensja.
To biurko, z którego zwisają zwoje kabli, leżą na nim okruchy i stoją brudne szklanki.

Biurko samo w sobie  wygląda tak koszmarnie, że jednak je wystawię z salonu do piwnicy 
bo Mój Inżynier twierdzi, że nie ma nawet swojego kąta w mieszkaniu. Albo zastawię jakimś kwiatkiem.... dużą donicą, może jakąś zasłonkę :D

Dla chętnych zdjęcie z domowego archiwum ;)



Brak komentarzy: