poniedziałek, 30 stycznia 2017

Moje niemodne mieszkanie

Szanowni Państwo, moje mieszkanie jest niemodne,
w  Castoramie na dziale z farbami koleś powiedział mi  „Proszę Pani tak już się nie robi!” 
I co teraz?!
Strach się bać!
Obgryzanie paznokci, skurcz żołądka.
Stres, ale jak to?!
Niemodne?!
„Bo nie jest SCANDI …..”
No to co, dwa wiadra białej farby i jedziemy…
Wszystko.. ściany, sufity, podłogę, kafle…….

Od czasu gdy ten sam facet 10 lat temu sugerował mi pomalowanie jednej ściany na pomarańczowo a drugiej na beżowo, bardzo ostrożnie podchodzę do wszelkich mądrych rad J
Nie ze mną te numery proszę Państwa.
Hygge i Scandi to ostatnio bardzo popularne słowa, chyba trochę też trochę na wyrost jest ta nasza moda w urządzaniu wnętrz.
Ale nie o tym będzie, tylko o sposobie na Scandi, według mnie, nieznającego się laika, w naszym małym polskim M ”ileśtam” („ale raczej niewiele”).

Zacznę od podstaw, czyli naszego tła do działania, które najprościej i najtaniej zmienić. Nie kupujemy w modnych sklepach internetowych. Bo tam jest drogo. Bardzo drogo. Nie stać nas. Ale nie dlatego nie kupujemy TAM. Bo po wszystko do urządzania wnętrz biegiem do Castoramy (ewentualnie Leroya, co tam kto ma za market). I wszystko kupujemy, hurtem. Bo musi być OD RAZU.
Nie tędy droga niestety. Niemodne mieszkanie nie stanie się od razu modne. Tak jak niemodne stawało się przez wiele lat, tak samo proces odnawiania trochę potrwać musi.

Ściany. Biel. Niestety, często nie będzie efektu najbielszego odcienia bieli,  śnieżnego puchu, jak przy wizualizacjach i zdjęciach w necie. W naszych ciemnych, małych mieszkaniach biel może dać poczucie zimna. Przy źle dobranym oświetleniu będzie sina, albo żółta. A mały metraż wzmocni to wrażenie niewykończonego białego pustego mieszkania.

Szarość. Wymaga dużo sprytu i szczęścia przy doborze odcienia. Są miliony szarości i o dziwo nie każda pasuje. Za ciemna zrobi z mieszkania norę, za jasnej nie będzie widać. Część szarości będzie się gryzła z ciepłymi beżami które jeszcze często dominują w pozostałej części mieszkania. Każdy odcień wychodzi mocniejszy i ciemniejszy na ścianie niż na próbniku. Warto pomalować kawałek ściany próbką, ale to i tak będzie za mało. Wiem, bo mam szare, ciemne nory, ale wszystkim mówię, że tak chciałam i że jest przytulnie.

Okna. Przy małych nieciekawych oknach z PCV, częstokroć okropnych rurach i grzejnikach, bez zasłon i firan będzie łyso. Dosłownie i w przenośni. Piękne, soczysto zielone widoki za oknem to także rzadkość. Najczęściej mamy drugi blok z ciekawskimi sąsiadami. Mam i ja. Zasłaniam się plisami, roletami, latem zasłonię się dodatkowo moskitierą. A teraz jeszcze jakaś szmata by się przydała w formie firanki bo kurcze wszystko widać!!!

Stolarka. Masz drzwi i framugi w brązowej okleinie? Boszszsz…… wtopa na maksa. Niemodne. Jeśli masz furę kasy, zmieniaj na białe. Jeśli możesz pomaluj, oklej, cokolwiek. Ha hahahaaa. Jest duże prawdopodobieństwo, że zamierzonego efektu nie będzie. A nawet bardzo prawdopodobne, że będzie jeszcze gorzej. Nie wspomnę o podłogach. I beżowych albo pomarańczowych kafelkach w łazience. Połowa z nas tak ma. Pomyślcie, że może za 12 lat znowu będzie moda na czekoladowy brąz i wenge. I co wtedy?! Przypominam że nie wszyscy mają możliwość zmiany stolarki, albo mieszkania co kilka lat?!

Dodatki. To według mnie największy problem. Nie sam dobór, ale ilość.  Jestem  zwolenniczką sztuki użytkowej, pięknych mebli, ciekawych faktur, w moim własnym mieszkaniu nie ma ćwierć stojącej szafki, lub półki na durnostojki i pierdolety. Nie umiem ustawiać wazoników, świeczników, figurek. Nie umiem robić kompozycji z chleba, jabłek i bananów, oprószając wszystko gałązkami świerku. Nie pałam wielką miłością do zagracania mieszkania ozdobnikami i nazywania tego „stylem”.

Zanim więc rzucicie się z siekierą na swoje meble, zanim zerwiecie parkiet, zanim zdrapiecie tapety ze ścian … i zanim wreszcie usiądziecie ze szpinakowym smoothie w słoiku (przez słomkę) na waszej nowej stylowej sofie, przeczytajcie moje dobre (proste i naiwne takie) rady.
  1. Zrób porządek. Wywal niepotrzebne rzeczy. Jeszcze raz zrób porządek. Wywal rzeczy których nie używasz od kilku lat. Zrób ponownie porządek.
  2. Pozmieniaj ustawienie mebli. Może się okazać, że kanapa będzie lepiej wyglądała jeśli zamieni się ją ze stołem. Przy okazji posprzątaj. Ponownie wyrzuć te rzeczy które są niepotrzebne. Z piwnicy też je wyrzuć. Na zawsze.
  3.  Umyj w końcu okna i drzwi i framugi. Może jednak okaże się że są białe?! Może wystarczy zmienić karnisze na lżejsze, może firanki na mniej ozdobne, a może pomalujesz przy okazji kaloryfer na biało?!
  4. Może dywan i 10 chodniczków wcale nie są ci aż tak potrzebne? A może podłoga wymaga tylko cyklinowania i nowych listew przypodłogowych?
  5. W wolnych i pustych w końcu szafkach powinny się znaleźć te wszystkie walające się klamoty – kosmetyki, wazoniki, albumy, książki. Ja tak lubię.
  6. O czymś zapomniałam? Aha. Posprzątaj, wypierz, poskładaj. Wyrzuć śmieci.
  7.  Potem możesz jechać do Castroramy po farbę i kilka nowych ramek. Albo nawet do Pepco. Ewentualnie można kupić nowe osłonki do doniczek.
  8. Prześpij się w czystej pościeli, wypij kawę w łóżku … może to jest właśnie Hygge. Może twój dom jest Scandi, tylko o tym nie wiesz?!



2 komentarze:

jola pisze...

Super porady, czytałam i uśmiechałam się do tych mądrych zdań.Jestem w trakcie remontu. Wyrzuciłam niepotrzebne rzeczy ale muszę to zrobić jeszcze raz a może także jeszcze raz. Czytam i oglądam jakie wnętrza są modne - szare! na każdej stronie szare, szare, szare. Zrobiłam próby szarego na poszczególnych ścianach i coż nigdzie ale to nigdzie szary mi nie pasuje, nawet w przedpokoju. Ani do mebli, które mam i lubię ani do mojego nastroju. Wolę staromodne beże, rozbielone kawy z mlekiem i inne late oraz maślane kolorki. pozdrawiam Jola

Izostworek pisze...

@jola cieszę się, jeśli wywołałam u Ciebie uśmiech :) ja nie miałam ścian chyba tylko w odcieniach różu i czerwieni, ale kto wie ;) po roku u siebie przemalowałabym od nowa ..... najfajniej czuć się jak u siebie w domu, tak jak się po prostu lubi :)