Nie jestem asem w kuchni. Najgorsze jest to, że przez wiele
lat zachowywałam w stosunku do gotowania postawę tumiwisizmu, tudzież
olewactwa.
Wielki ból sprawia mi nawet zrobienie sobie kanapek do
pracy. Zwykle i tak ich nie robię. Pewnie kiedyś zejdę z głodu pod lodówką
pełną jogurtów.
Obmyślanie menu na urodziny bądź inną imprezę jest dla mnie
przyjemnością do czasu aż nie muszę go realizować.
Oczywiście, miałam kiedyś przebłyski dobrej woli, które przy
odrobinie szczęścia mogłyby rozwinąć skrzydła i przemienić w kulinarną pasję.
Jako młoda mężatka chętnie przygotowywałam ślubnemu kanapki
i sałatki. On pewnie tych czasów już nie pamięta, ale ja pamiętam doskonale
uczucie gdy wyciągałam zmurszałe nietknięte i spleśniałe kromki chleba z
plecaka. Pamiętam też zupę - „Później sobie odgrzeję” , którą musiałam na
trzeci dzień wylewać, bo nie schował do lodówki, bo jednak nie jadł. Pamiętam
ryż z warzywami i spalone kotlety mielone – „Ja sobie zrobię coś innego”.
I w taki to sposób powoli zabito część mojej ambicji i chęć
zostania dobrą żoną (chociaż w kuchni). Jogurty i kabanosy też są przecież
jadalne, a jak chcesz sobie coś mężu upichcić to i ja zjem. Nie żebym miała
jakieś pretensje. Lenistwo i wygodnictwo wzięło górę.
Dwa lata temu zmusiło mnie jednak życie do karmienia
dziecka. Wdrażanie w życie schematu karmienia malucha było ponad siły mego S,
więc ja przejęłam stery gotując i miksując po nocach papki i zupki. Nie powiem,
miło było gdy ktoś ze smakiem rąbał miks łososia z buraczkami, czy dyni z
kurczakiem, a nawet dorsza ze szpinakiem. Niestety te czasy również przeszły do
lamusa i świat postawił przede mną wyzwanie karmienia dwulatka. Od tego czasu
żywię się resztkami. Skórkami od chleba, szczątkami szynki, pozostałościami po
serku i kisielem z jabłek. Czasem trafi się coś lepszego, gdy mąż zrobi naleśniki J
Aktualnie nie wiem co to będzie dalej. Nie mam już wymówek,
że kuchnia nie taka, że nie mam na czym, że mi się szpachelka złamała itd. Muszę
sobie poradzić z nudą, niechęcią i brakiem weny. Mogłabym nawet kupić sobie
Thermomixa. Ale po co mam kupować, skoro mam Sa?
11 banalnych powodów dlaczego (jednak) nie będę kuchenną
boginią:
1. NIE UMIEM GOTOWAĆ
Nie było okazji. Nie było od kogo. Mimo wysiłków
mojej mamy nigdy nie byłam chętna do pomocy w kuchni. Nie złożyło się.
2. NIE LUBIĘ GOTOWAĆ (bo… patrz punkt 1.)
Może gdybym umiała gotować to bym polubiła. Nie mam tej boskiej zdolności, którą posiada wiele z was, gotowania jedną ręką, z dzieckiem wiszącym na drugiej… i z telefonem przy uchu jeszcze. Potrzebuję ciszy, skupienia i absolutnie żadnego przeszkadzania. Makaron zawsze mi wykipi, ziemniaki się rozgotują, a z jajek wyparuje woda.
3. NIE CHCE MI SIĘ GOTOWAĆ
Jezu, czasami tak ciężko się podnieść spod kocyka i rozbujać rękę, żeby wrzucić te jajka na patelnię. Czasami tak potwornie nie chce mi się ruszyć zadka z dywanu od klocków lego, kolorowanki, misia pluszowego (wstawić to co aktualnie bawicie się z dzieckiem). Serio catering dietetyczny to taka fajna sprawa, zamówmy dla wszystkich. A kasa będzie leciała na ten cel z nieba.
Pozostałe punkty nie wymagają rozwinięcia…….
4. NIE CHCE MI SIĘ SPRZĄTAĆ PO GOTOWANIU
5. NIKT NIE CHCE JEŚĆ TEGO CO ZGOTOWAŁAM
6. TO CO JEST SMACZNE JEST NIEZDROWE
7. ALBO NIEZDROWE I TUCZĄCE
8. NIE MAM POTRZEBNEGO SPRZĘTU
9. NAWET JAKBYM MIAŁA TO NIE UMIEM SIĘ NIM POSŁUGIWAĆ
10. ZAKUPY TYLE KOSZTUJĄ
11. S. W KOŃCU NAUCZY SIĘ ROBIĆ COŚ INNEGO NIŻ FRYTKI, KURCZAKA I SAŁATKĘ GRECKĄ.... (i naleśniki...)
2. NIE LUBIĘ GOTOWAĆ (bo… patrz punkt 1.)
Może gdybym umiała gotować to bym polubiła. Nie mam tej boskiej zdolności, którą posiada wiele z was, gotowania jedną ręką, z dzieckiem wiszącym na drugiej… i z telefonem przy uchu jeszcze. Potrzebuję ciszy, skupienia i absolutnie żadnego przeszkadzania. Makaron zawsze mi wykipi, ziemniaki się rozgotują, a z jajek wyparuje woda.
3. NIE CHCE MI SIĘ GOTOWAĆ
Jezu, czasami tak ciężko się podnieść spod kocyka i rozbujać rękę, żeby wrzucić te jajka na patelnię. Czasami tak potwornie nie chce mi się ruszyć zadka z dywanu od klocków lego, kolorowanki, misia pluszowego (wstawić to co aktualnie bawicie się z dzieckiem). Serio catering dietetyczny to taka fajna sprawa, zamówmy dla wszystkich. A kasa będzie leciała na ten cel z nieba.
Pozostałe punkty nie wymagają rozwinięcia…….
4. NIE CHCE MI SIĘ SPRZĄTAĆ PO GOTOWANIU
5. NIKT NIE CHCE JEŚĆ TEGO CO ZGOTOWAŁAM
6. TO CO JEST SMACZNE JEST NIEZDROWE
7. ALBO NIEZDROWE I TUCZĄCE
8. NIE MAM POTRZEBNEGO SPRZĘTU
9. NAWET JAKBYM MIAŁA TO NIE UMIEM SIĘ NIM POSŁUGIWAĆ
10. ZAKUPY TYLE KOSZTUJĄ
11. S. W KOŃCU NAUCZY SIĘ ROBIĆ COŚ INNEGO NIŻ FRYTKI, KURCZAKA I SAŁATKĘ GRECKĄ.... (i naleśniki...)
Poniżej zdjęcie, jak wygląda normalne nie-blogerskie śniadanie.....
jeśli też tak macie, to wszystko w porządku, nie każdy układa kompozycję z chleba i pomidorków
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz