Dziś zapraszam do nas na lampkę wina i do oglądania lamp. Smutno mi się zrobiło po przeglądzie internetów i poszukiwaniach lampy doskonałej. Uświadomiłam sobie, że dużo czasu jeszcze upłynie, zanim zakupię wymarzoną Artemidę... a bardzo prawdopodobne, że nie nastąpi to nigdy, bo zawsze będzie mi szkoda takiej kasy na designerski dodatek. I jak poczują się moje pozostałe meble i dodatki z IKEA przy taaaaakim drogim sprzęcie.
Tymczasem moje lampy z IKEA uśmiechają się do mnie koślawo i obiecują świetlaną przyszłość.
Chciałam pokazać jak się prezentują wieczorem i rano przy naturalnym świetle, ale nie widać specjalnej różnicy ;) tak to niestety jest przy ekspozycji wschodniej mieszkania.
Sypialnia z kloszami HEMSTA. Wydaje mi się, że one nigdy nie wiszą prosto, te marszczenia materiału mają jednak niesamowity urok. Można by było nieco wydłużyć kabel, ale S. go uciął, więc już po ptokach. Niestety z pozycji leżącej żarówki nie wyglądają ciekawie.
Pokój młodego z dużą lampą MELODI. Nie jestem w pełni zadowolona, bo planowałam dwa mniejsze kolorowe klosze. Niestety ustąpiłam z uwagi na koszty kolejnego kucia sufitu. Może kiedyś coś innego wymyślę. Na razie lampa ma po prostu dobrze oświetlać pokój i nie zwracać na siebie uwagi.
Na tle białych plastikowych lamp, OTTAVA wygląda dość mizernie. Niezbyt udany zakup nad wyspę kuchenną. Goła żarówka na wysokości oczu strasznie przeszkadza mojemu mężowi. Mnie bardziej wkurza, że jest za mała i w tym miejscu mogłyby wisieć dwie. Coś mnie jednak (oprócz ceny) do niej ciągnęło, może lekko marynistyczny urok. Daje światło skierowane na dół, więc dobrze oświetla blat, a o to w gruncie rzeczy chodzi.
Gdzieś zza firanki wychyla się nasza pierwsza (wspólnie kupiona) lampa SAMTID, jeszcze ze starego mieszkania. Jest bardzo praktyczna, nowy klosz dał jej drugie życie, przyjemnie rozprasza światło. Można ją przechylić dowolnie, za pomocą regulowanego ramienia. Nosimy ją na razie z miejsca na miejsce, bo doskwiera nam brak kinkietów.
Moje ulubione lampy łazienkowe, VANADIN, chyba jedyne, których nie mam ochoty wymieniać. Idealnie wpasował się wypukły wzór i przezroczysta "kryształowa" kulka przy kloszu. Lepiej by się prezentowały w jasnej łazience z oknem. Mam również stojące tuby VANADIN, ale prawdę mówiąc nie mam na nie pomysłu, za to ma nasz Dzidziołek i najchętniej by je potłukł w drobny mak.
Sufitowe pojedyncze i podwójne oprawy to KANLUX z serii BORD, z kierunkowym punktowym oświetleniem led. Produkowane są przez różne firmy i spotkać je można w większości marketów budowlanych pod różnymi nazwami. Mamy białe i grafitowe. Myślę że stalowe albo aluminiowe wyglądałyby również ciekawie. Dzięki temu, że nie wymagają dodatkowych transformatorów, uniknęłam budowy sufitów podwieszanych i nadal mogę się cieszyć całą wysokością mieszkania.
W pierwszej kolejności zagoszczą u nas kinkiety: w pokoju dziecięcym nad łóżeczkiem, abyśmy mogli wspólnie czytać książeczki, oraz w sypialni być może to będą reflektorki na klips, które przyczepię do zagłówka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz