Spotykamy się już w czerwcu, kiedy to żar powinien się lać z nieba. A tu nic.
Pan Prezes rozsiadł się wygodnie w fotelu i zaczął wydawać rozkazy :)
Zaczynamy od inspektów na warzywa, mogliśmy je zrobić wcześniej, ale nie było czasu.
Coś zaczyna kiełkować, mikroskopijne zielone listki. Mamy też własne cukinie, patisony i dynie, wkopane z domowej rozsady.
Pod koniec czerwca doczekaliśmy się kilku koślawych rzodkiewek, ale nie powiem żebym była zadowolona z plonów.
Początek sezonu basenowego.
Ku uciesze Młodego.
Kolor "List w butelce" wychodzi mocno turkusowy.
I nadal uważam, że umywalka powinna być stalowa,
z tej chyba nie jestem zadowolona, ale była w promocji w OBI.
S. podłączył podgrzewacz przepływowy i mamy ciepłą wodę w kibelku!!!
Co za luksus!
Kolejne wiadro farby "za milion" z Tikkurilla. Pomalowany został również sufit na tarasie.
Mamy nadzieję że wystarczy na sto lat ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz