wtorek, 13 września 2011

trochę jesiennego zrzędzenia :)

W zeszłym tygodniu miałam tyle pomysłów na nowe posty,
niestety dziś chyba dostałam już jesiennego doła, zmiotę więc blogowy kurz i pajęczyny ;)

W mieszkaniu trochę zmian - dorobiłam się w końcu czwóreczki nowych krzesełek
i pięknego stoliczka na kawkę :) nowe meble kot omija szerokim łukiem - a to nawet dobrze ;)
bo jest szansa, że nie poczują one uroku kocich pazurów ;)
W następnej kolejności zabieram się za kupno stołu - o ile w końcu znajdę mój wymarzony ;)

Sen z powiek spędza mi moja Kuchnia - niestety nadal jest stara, brzydka i czasem w niej straszy :(
już nie raz zastanawiałam się co z nią zrobić....... najlepszym wyjściem byłaby chyba
wymiana frontów i blatu, ale po wstępnej kalkulacji samych drzwiczek - 500 zł/m2
(biała melamina z połyskiem, bez zawiasów, uchwytów itd) - wyszło 2.500 tysiąca :(:( buu,
nie mam pewności, czy poprawiłoby to w ogóle wygląd kuchni, bo nadal pozostają
bukowe boki i blat, ogromniasty zlewozmywak i  paskudne kafelki i terakota :(

Funkcjonalność kuchni też pozostawia wiele do życzenia.......
za szafką narożną ukryty jest kaloryfer, którego spółdzielnia nie pozwala usunąć,

w rogu kuchni są rury od ogrzewania, za meblami wystają rury od gazu i wody,
bo w czasach kiedy budowali nasz blok jeszcze nikt nie wpadł na pomysł, żeby rury ukryć w ścianie ;)
pion wentylacyjny jest zabudowany pomalowaną na biało sklejką,
przydałoby się też podłączenie pod zmywarkę i przesunięcie kontaktów......

Także muszę sobie zadac pytanie......... (a raczej zadaję je sobie od 6-ciu lat)
czy pakować pieniądze w kuchnię, czy może odkładać na nowe mieszkanie?
kuchnia sama w sobie nie jest aż taka zła, bo da się w niej przecież gotować,
kuchenka jest nowa i lodówka też ;)
mam trochę nowych garnuszków hiihi, a z półek nie sypie się przecież na głowę?!
nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej, jednak  meble mają już z 15 lat,
kupowali je moi rodzice, a mi się już marzy coś nowego, świeżutkiego i całkowicie po mojemu!

A nowe mieszkanie ....... ciężko o dobrą lokalizację i w miarę przyzwoitą cenę :(
podejrzewam również że spłacając kredyt nie miałabym już funduszy ani na urządzanie, ani na czynsz :))

Czasami żałuję, że posłuchałam mamy, która odradzała mi generalny remont przed przeprowadzką,
ale wiadomo, wszystko rozchodzi się o kasę - której wiecznie brak..
"Przecież nic nie jest zniszczone, po co ci nowe meble i kuchnia?"
Mojemu Stanleyowi też do szczęścia za wiele nie jest potrzebne - szczególnie jeśli chodzi
o kwestie mieszkaniowo-lokalowe ;)
(mam wrażenie że dla niego najważniejszy jest - a- samochód, b- komputer)
Dlatego teraz, urządzam się  już szósty rok i końca nie widać......

Nie żebym nie doceniała ogromnego wkładu mojego męża w mieszkanie
 -  gdyby nie ON,
nie zrealizowałabym nawet połowy moich planów! (wywalania ścian, wymiany okien,
cekolowania, układania paneli, stawiania garderoby, ba - nawet szafki bym nie wniosła,
kontaktu nie przykręciła, dzwonka na korytarzu nie wymieniła......!)
(mam nadzieję że o niczym nie zapomniałam  ;) )

Zazdroszczę czasami ludziom, którzy biorą kredyt, kupują i urządzają mieszkanie na tip top,
kupują telewizory i mają wszystko w nosie (spłacania kredytu już mniej zazdroszczę ;) )
tymczasem, zanim ja dokończę meblowanie, to moje pierwsze meble rozsypią się ze starości.


I na koniec moich wywodów jeden ze stołów które wpadły mi w oko:
Stół Torsby z IKEI (135x85, szklany blat, nogi stal/chrom) 599 zł
(szkoda, że szklane stoły się nie rozkładają ;) )

Stół Tranetorp z IKEI (143(203)x90, dąb bejcowany na biało) 999 zł
(ogromniasty, jeszcze większy niż nasz aktualny stół, a po rozłożeniu spokojnie pomieści nawet 8 osób)


Brak komentarzy: