Dziś ostatni dzień wakacji i jednocześnie koniec upalnego lata. Przyznam, że w tak gorące dni nie miałam chęci ani motywacji, ani do pisania, ani do czytania, ani do robienia zdjęć na działce. Siły starczało mi jedynie na powłóczenie nogami z tarasu na basen lub leżenie odłogiem. Kiedy temperatura przekracza 30 stopni jakiś bezpiecznik w mojej głowie robi cyk! i część funkcji jest niedostępna. Nie będę więcej marudzić. Tak trochę tylko, bo nadal nie jestem w stanie sklecić z sensem trzech zdań.
Co się zdarzyło w ciągu wakacji? Niewiele. Mam przeczucie graniczące z pewnością, że w najbliższych latach to normalnego wakacyjnego wyjazdu ja się nie doczekam. To jedne z najnudniejszych wakacji mojego życia, biorąc pod uwagę natłok obowiązków i ciągły zapieprz od rana do nocy (z którego nic nie wynika) i niewystarczającą ilość urlopu (czy po prostu odpoczynku). Ale odpoczynku takiego jak lubię...... Tymczasem jestem powakacyjnie po prostu wykończona i na dodatek nie wiem czym.
Chyba zrobiłam za długą przerwę w aktualizacji bloga, bo mam straszne problemy z ogarnięciem zdjęć. Są jak zwykle dziadowskie (i główno na nich widać), no ale co tam, pooglądajmy sobie. Przeżyjmy to razem jeszcze raz. Jak to mawiają .... no to sru........
3 czerwca: kwitnące tamaryszki
kwitnące bzy sąsiadów przy drodze
18 czerwca: blogerskie zdjęcie nóg mojego męża, widok tarasu i naszej budy działkowej
25 czerwca: męska wyprawa, pierwsze truskawki, imprezy nad basenem
23 lipca: pierwsze moje nocowanko na działce (i po co mi to było), musieliśmy zabrać kota ... więc i kot pierwszy raz na działce, nocne dyskoteki, odsypianie w dzień, spacery, z kotem, bez kota, jak widać na załączonych obrazkach wszyscy zadowoleni
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz