czwartek, 25 lutego 2010

Na balkonie

Codziennie z okna kuchennego obserwuję blok naprzeciwko. Wszyscy chyba mają w żaluzje, szczelnie broniące dostępu mojego wścibskiego oka i przy okazji światła słonecznego. A gdyby tak wzorem mieszkańców np. Norwegii, pozbyć się staromodnych firan i ciężkich zasłon? Co byśmy ujrzeli? Trawniki pozastawiane samochodami. Fruwające reklamówki po śmieciach.Pomalowane w psychodeliczne wzorki fasady innych bloków. Fakt, są brzydkie, jakby miejscowy architekt, lub zarządca spółdzielni, skusił się na wyprzedaż wściekle żółtej farby w markecie. Ale z tym nic zrobić się już nie da. Można tylko się zasłonić ;) żeby nie gryzło w oczy. Zniechęcona rozmyśleniami o brzydocie mojego osiedla, przemieszczam się z kuchni - do sypialni. W oknach szczelnie zasłonięte rolety, a za nimi balkon. A na balkonie graty. Dwa rowery - no bo gdzie trzymać, a w piwnicy kradną. Kilka kartonów, kilka par starych butów, które szkoda wywalić, a w szafie się już nie mieści, słoiki, bo mogą się przydać na przetwory. Kot bawi się pod suszarką z praniem.Oto bezpośrednia przyczyna moich zasłoniętych okien. Nie chcę widzieć tego bajzlu. Z uwagi na zbliżająca się wiosnę uroczyście przyrzekam, pozbyć się wszelkiego śmiecia z balkonu i stworzyć tam warunki do kulturalnego odpoczynku. Kota zostawię. Pomoże mi wygrać konkurs na najładniejszy balkon na osiedlu.



zdjęcia z www.urzadzamy.pl

Brak komentarzy: