Nawet jeśli tego nie odczuwamy bezpośrednio, to
nasz organizm musi się przyzwyczaić do miejsca, nowego widoku za oknem, innego
układu mebli.
Nasza mózgownica musi dostosować się do nowego
porządku, zmiany miejsca przedmiotów codziennego użytku i tych których używamy
rzadko.
Podobnie jest z kotem. Gdy już znajdzie swoje
miejsce w nowym mieszkaniu, zapozna się z wszystkimi kątami, wsadzi nochal za
sofę i wlezie za łóżko, powinno być już dobrze.
Otóż wcale nie moi kochani. Wcześniej pisałam o
przeprowadzce z kotem, nie sądziłam jednak, że u kota czas i przyzwyczajenie jest
czymś innym niż dla nas, ludzi.
Nie wiem jak to jest że czas u kota biegnie inaczej. Nasz Kot, jako kot jedynak, niewychodzący, nie spieszy się do pracy, nie ma terminów które wiszą mu nad głową.
Już 3 lata nie może się przyzwyczaić do wrzasków
Dzidziusia. W mojej nieświadomości nie podejrzewałam, że teraz nawet każdy nowy
mebel będzie dla niego wielkim przeżyciem.
Wczoraj usiłowałam zrobić kilka zdjęć nowego
biurka i oczywiście wpadłam na genialny pomysł, że kot na biurku będzie
idealnie wyglądał.
Igor sam z siebie nie miał absolutnie ochoty
tam włazić i z bezpiecznej odległości wyspy kuchennej obserwuje cały pokój.
Niestety, gdy usiłowałam go na biurku usadzić,
wyślizgnął mi się z rąk, bo chciał uciec i boleśnie mnie podrapał w obie
dłonie.
Nigdy nie zmuszajcie swoich kotów do włażenia
tam, gdzie nie mają ochoty. Jeśli kot zdecyduje się za pozować do zdjęcia, bądźcie
gotowi z aparatem.
Bądźcie obserwatorami. On ma prawo się bać, ma
prawo nie chcieć, ma prawo być nieufny. Nie umie wam tego powiedzieć, ale to Wy
musicie widzieć, kiedy jest właściwy czas.
Kot to nie modelka na wybiegu. ;) Polujcie na
dobre ujęcie tak samo jak na dobre światło. Nie zmusicie promyków słońca aby
świeciły tam gdzie wy chcecie.
W przeciwnym razie dorobicie się jedynie śladów
pazurów na obu rękach. Tak jak ja właśnie... niepotrzebne to było. Trzeba uczyć
się na własnych błędach. A zdjęcia i tak są nieostre i poruszone :P
Niestety jeszcze nie mamy drapaka z prawdziwego zdarzenia, ale chciałam Wam pokazać wiklinowe podkładki. Takie zwykłe stołowe, pod talerze. Jedna stoi pod miseczką z chrupkami, doskonale się tam sprawdza, bo chrupki się nie roznoszą po całym mieszkaniu. Druga służy za drapaczkę do pazurków. Gdy się ubrudzą, można je odkurzyć i wypłukać we wrzątku. Igor najchętniej drapie właśnie na blacie kuchennym. Może tutaj czuje się bezpieczny, bo Dzidziuś go tu nie zaczepia. W innych pokojach miałam porozkładane te podkładki i nie widziałam żeby się nimi interesował. Niestety nadal drapie nam dywan ;)